Niedzielna Depresja
Niedzielna Depresja
autorem artykułu jest Ryszard Skarbek
Kiedy piszę te słowa jest niedzielny poranek. W Krakowie jest dziś ładna pogoda. Świeci słońce, zapowiada się piękny dzień.
Lubię poranki. Właśnie wtedy lubię pisać. Ale dziś jakoś „widzę ciemność”. Tematów nie brakuje, wiele czeka w kolejce, wiele jest już przygotowanych w formie draftów, ale dziś po prostu, najnormalniej w świecie „mi się nie chce”. Nie wiem więc, czy skończę ten tekst zanim słońce stanie w zenicie, czy też może dopiero wieczorem. A może w ogóle?
Postanowiłem jednak dać klawiaturze szansę i zobaczyć, co się będzie działo. Co dziś spłynie „na papier”? Często swobodne pisanie, nieograniczone chęcią cenzurowania i dążenia do perfekcji, przynosi zaskakujące efekty. Puszczam więc dzisiaj wolno umysł i palce stukające w klawiaturę. Jeżeli wyjdzie z tego coś bez ładu i składu – wybaczcie :-).
Ale to właśnie jesteśmy my ludzie – czasami bez ładu i składu, czasami w złym humorze, czasami bez pomysłu na dany dzień. Tak, jak ja nie mam jeszcze pomysłu na tytuł tego artykułu. Staram się więc zaakceptować ten stan braku jasności i nie stwarzać niepotrzebnego napięcia poprzez walczenie z nim i mobilizowanie się za wszelką cenę do napisania ciekawego tekstu.
Jest, bowiem we mnie, gdzieś tam głębiej, zaufanie, że to się za chwilę (godzinę, dzień?) urodzi... I w momencie, kiedy piszę te słowa, pojawia się uśmiech – i na twarzy i w środku. Dobre uczucie pewnej swobody i lekkości. A więc już zaczyna się dziać coś ciekawego :-).
I tak oto świta mi w głowie temat Niedzielnej Depresji (wow! – mamy tytuł artykułu!). Ktoś mógłby powiedzieć: aleś sobie facet wybrał temat. Są wakacje, ludzie wyjeżdżają na urlopy – pisz o czymś pozytywnym. Nie wiem jednak, czy wiesz, że szczyt odwiedzin w gabinetach psychoterapeutycznych przypada na wrzesień i październik. W takiej oto formie wracamy z wakacji...
Czym jest Niedzielna Depresja? Umówmy się, że na potrzeby tego artykułu będziemy ją rozumieć jako stan obniżonego nastroju i niskiego poziomu energii regularnie pojawiający się w niedzielę, czyli... tuż przed poniedziałkową pracą :-)
Jeżeli zdecydowałe(a)ś się zajrzeć do tego artykułu i dotrwałeś do tego miejsca – prawdopodobnie dopada Cię taka chandra. Spróbujmy zatem poszukać odpowiedzi na pytanie: jak sobie z nią radzić?
Postaram się na nie odpowiedzieć na 2 poziomach:
1. Technicznym (beznamiętne słowo)- który będzie próbą podpowiedzi „jak przetrwać” te chwile, bez szukania odpowiedzi na pytanie: skąd się ten stan bierze, co jest jego przyczyną.
2. Głębszym – szukającym źródła tego niedzielnego samopoczucia.
Technika Przetrwania
Już samo słowo „przetrwanie” świadczy o tym, że jest to rozwiązanie doraźne i służy jedynie danej chwili, ale nigdy nie pomoże w rozwiązaniu problemu raz na zawsze. Zdaję sobie jednak sprawę, że często potrzebujemy czasu, żeby zebrać siły i zmierzyć z tematem całościowo - spojrzeć bestii w oczy. „A żyć trzeba”. Jak więc żyć w niedzielę?
Bądź mądry w imprezowaniu z soboty na niedzielę – jeżeli super impreza w sobotnią noc jest jedynym pomysłem na nadanie weekendowi sensu, to chcę zwrócić uwagę na następującą pułapkę:
balując w sobotnią noc, a potem odsypiając to (lub wręcz odchorowując) przez większość niedzieli - sam(a) strzelasz sobie w buty. Sam(a) sprawiasz, że niedziela nie żyje swoim życiem, ale cierpi z powodu tego, co było, albo tego, co będzie. I jeszcze jedno: to nie niedziela cierpi, to TY.
To trochę tak, jak z syndromem 1 stycznia. Większość ludzi po sylwestrowej nocy jest nieprzytomna i snuje się, jak cień. Czy warto?
Szukaj równowagi pomiędzy życiowymi obowiązkami i czasem dla siebie – jeżeli masz rodzinę-dzieci-rodziców, którymi musisz się zajmować – nie pozwól, żeby to był jedyny temat przewodni Twoich niedziel. Ustal w niedzielę „okienko”, które poświęcisz tylko i wyłącznie sobie i swoim pasjom (masz takie?).
Ruszaj się fizycznie – jest faktem naukowym, że wysiłek fizyczny powoduje w mózgu uwalnianie endorfin - hormonów szczęścia. Wybierz się więc na rower, na basen, na potańcówkę - nawet na intensywny spacer. Siłownię w okresie letnim polecam średnio – chyba, że idziesz w towarzystwie przyjaciół. Ćwicząc na siłowni, w statycznej pozycji, w ograniczonym pomieszczeniu zostaniesz ze swoimi myślami. Trudniej będzie się od nich uwolnić i skupić uwagę na czymś innym.
Idź do ludzi – bez względu na to, ile dobrych powodów na zostanie w domu podpowiada Ci Twój umysł – idź do ludzi. Ale nie umawiaj się z „towarzyszem broni” – czyli osobą, z którą wspólnie ponarzekacie sobie na „robotę” i na życie w ogóle. Wrócisz do domu jeszcze bardziej sfrustrowany(a). Szukaj „skoczka kwantowego” (wytłumaczenie tego pojęcia znajdziesz np. na moim blogu).
Zaplanuj ten dzień wcześniej - nadaj niedzieli swój sens z wyprzedzeniem. Nie zdawaj się na ostatnią chwilę, nie zdawaj się na innych. To taki sam dzień, jak każdy inny. Problem nie polega na tym, że to jest dzień przed poniedziałkiem. Problem polega na tym, że w ten dzień wszystko może zależeć od Ciebie. Poniedziałek to praca, do której MUSISZ iść. Przymus to świetna wymówka. Można tę cholerną pracę obarczyć odpowiedzialnością za wszystkie nieszczęścia tego świata. Również za Twoje złe samopoczucie w niedzielę. Ale kto się źle czuje w niedzielę? Ty, czy praca?
No i proszę. Pamiętasz jeszcze jak wyglądał początek tego artykułu? Nie było pomysłu na temat, nawet na tytuł. A tutaj tak się rozpędziłem, że drugą część odpowiedzi na pytanie: „Jak sobie radzić z Niedzielną Depresją?,” przeniosę do osobnego artykułu.
A najważniejsze ukryte przesłanie tego tekstu dotyczy umiejętności zaakceptowania swoich ciemniejszych stron i nie walczenia z nimi za wszelką cenę.
Pozdrawiam Serdecznie
--
Ryszard Skarbek
Autor Bloga Tańcząc z Życiem
Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl
Zobacz takze:
Wynajem maszyn w wysokościowym przemyśle.
Michał Godlewski - trener, malarz, fotografik i podróżn
Wiecznie młodzi.
Odchudzanie gwiazd
Teoria dezintegracji pozytywnej prof. Kazimierza Dąbrow